Po przeczytaniu opisu Fourth Wing wiedziałem, że chcę tę książkę mieć. Dlaczego? Smoki! Kocham smoki, a z opisu wynikało, że jest to książka o smokach, konkretniej o akademii smoczych jeźdźców. Wynikało. Opis jest bardzo mylący.
Akcja Czwartego Skrzydła faktycznie dzieje się w smoczej akademii, jednakże faktyczną osią fabularną (w szczególności trochę później, po jakichś 300 stronach, pozostałe wątki schodzą na drugi plan) staje się romans głównej bohaterki z niejakim Xadenem.
Nie czytałem wielu romansów w życiu, a Fourth Wing nie zachęcił mnie do przeczytania kolejnych książek tego typu. Violet (główna bohaterka) jest szarą myszką, która w żaden sposób się nie wyróżnia (jedynie jej matka jest kimś ważnym). Xaden to wielki, piękny, odważny, tajemniczy, *więcej superlatyw* mężczyzna. Ich relacja rozwija się w dziwny (moim zadaniem) sposób — Violet jest zawsze tam, gdzie musi być, aby fabuła się rozwijała; pewne wydarzenia dzieją się tylko po to, aby Violet mogła być blisko Xadena, i tyle. A gdy w końcu zostają parą... Może to coś normalnego, nie znam się na romansach, zdawało mi się, że w ich relacji najważniejszy był seks, jakby jedyne co ich łączyło to ich ciała i wzajemne pożądanie. Nie wspólne przeżycia, zainteresowania, opinie, lub zwykła przyjaźń (tak to wygląda w prawdziwym świecie, jeżeli się nie mylę).
Innym problem, który napotkałem to fakt, że książka jest nijaka, nie zapisała się w mojej pamięci w żaden sposób. Pamiętam wydarzenia, szczególnie końcowe, ale żadnych emocji, żadnych bohaterów lub dialogów. Bohaterowie istnieją, ale niewiele ponadto. Dialogi są, czasami niepotrzebnie schodzą na tematy seksu, ale też nie porywają ani nie odrzucają. Nic nie porwało mnie, ale również nie odrzuciło ani nie zirytowało. Gdyby usunąć wątek romantyczny otrzymalibyśmy bardzo przeciętną książkę fantasy. Nie koszmarną, może dobrą.
A jak już mowa o fantasy, bardzo rozczarowało mnie to na co najbardziej czekałem — smoki. Smoki zostały zaprezentowane jako pyszne, sztucznie groźne istoty. Zamiast się bać ich lub ich podziwiać patrzyłem na nie z pobłażliwością. Smutne jest też to, że smoki po prostu w pewnym momencie znikają, nie całkowicie, ale ich obecność jest o wiele słabiej wyczuwalna (a nie powinno tak być ze względu na pewne zabiegi fabularne).
Wspomnę jeszcze o fabule – zauważyć można w niej parę głupot fabularnych (ostrzegam przed spoilerami) – smoki mają zdolność komunikowania się z jeźdźcem poprzez myśli, ale z czasem częstotliwość dyskusji telepatycznych Violet i jej smoka maleje, ot tak. Albo matka naszej bohaterki każe jej zostać smoczą jeźdźczynią, mimo że Violet nie jest na to przygotowana i najprawdopodobniej umrze. (Mógłbym podać więcej przykładów, ale nie chcę, aby to to było za długie).
Podsumowując, Fourth Wing to książka z gatunku romantasy, której romans jest sztucznie napędzany cielesnością. Ani fabuła, ani świat, ani bohaterowie nie porywają, łatwo o tym wszystkim zapomnieć. Jest to, w najlepszym przypadku niewychodząca przed szereg pozycja, nie jest okropna, nie jest bardzo dobra. Może dobra, chociaż najprościej jest powiedzieć, że jest.
Teraz idę się schować przed fanami (bodajże to jest tak popularne, że ma już nawet planowaną ekranizację).
- Spider