Nora Roberts ma na swoim koncie
bardzo wiele powieści kryminalnych. W tym ogromie książek odnajdziemy serię o
porucznik Dallas. „Śmierć w Dallas” właśnie do niej się zalicza.
Isaac McQueen jest psychopatą. Na
dodatek, gdyby było zbyt nudno, jeszcze pedofilem. Działa według swojego
stałego schematu. Porywa małe dziewczynki, więzi je i znęca się. Każdej tatuuje
numer, odpowiednik kolejności w jego kolekcji. Udaje się zamknąć go w
więzieniu, jednak nie na długo. Ucieka, a raz wsadzony za kratki, nie będzie
chciał tam wrócić. Rozpoczyna się śledztwo i wyścig z czasem. Każda kolejna
godzina może oznaczać nową ofiarę.
Autorka bardzo świadomie porusza
się po kolejnych etapach pracy policji. Ukazuje obraz przestępcy wraz ze wzorem
postępowania. Pozwala abyśmy sami odgadywali nowe elementy układanki. Jeśli
kogoś interesują tego typu zagadnienia, na pewno będzie w siódmym niebie.
Jednak inni, mniejsi entuzjaści kryminalistyki, momentami mogą mieć trudności w
dobrnięciu do końca rozdziału.
W tej powieści zdecydowanie
urzekła mnie kreacja bohaterów. Są tacy prawdziwi, ich emocje przemawiają do
czytelnika. Wszystkie wydarzenia z przeszłości jakoś na nich wpływają, co
najważniejsze realnie. Właśnie przez to świadome wprowadzanie oraz kreowanie
charakterów poszczególnych postaci, Roberts ukazuje nam to, co próbujemy od
siebie odepchnąć. Nasza psychika przypomina kartkę papieru, co raz gniecioną
przez niemiłe doświadczenia. Chociaż usilnie próbujemy ją rozprostować, nie
ważne jak się będziemy starali, ślad pozostanie.
Intrygującym elementem opowieści
jest to, że uświadamia nam jak ślepi potrafimy być na wszystko co dzieje się
wokoło. Pod naszym nosem rozgrywa się ludzka tragedia, a my, nawet nie tyle, że
odmawiamy pomocy, po prostu nie dostrzegamy zapotrzebowania na nią.
„Śmierć w Dallas” to prawdziwy raj dla wszystkich fanów kryminalnych
zagadek. Pomimo dość częstych nużących fragmentów, książka warta jest
przeczytania. Ukazuje więcej niż tylko samo przestępstwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz